niedziela, 1 listopada 2009

Głos autorki, czyli nie do końca literacko.

Od paru miesięcy autorka żyje sama z dziećmi. Nauczyła się już: wstawać o 5:45, żeby zawozić dzieci do szkoły, kosić trawnik, rozpalać w kominku i wierzyć, że będzie lepiej.
Wczoraj sąsiedzi, którzy dzielnie wspierają autorkę zażartowali: jak już wszystko będziesz umiała, każdy się chłop wystraszy. Autorka na to myślach: i tak już się boją, zawsze się w sumie bali. Bo taka wygadana mądrala, radzi sobie ze wszystkim, pewna siebie i do przodu. Ojciec dzieci autorki też nie dał rady. Za szybko myślała, czegoś oczekiwała i marzyła.
Autorka tak sobie myśli i myśli i nie pamięta, żeby była kiedyś wiotką/malutką, co to tylko pachnie na kanapie i czeka aż jej pieczone gołąbki zlecą do malinowych usteczek. Ech…
Okazuje się, że nie ma co zbierać, więc trzeba się formalnie rozejść. Brzydko brzmiące słowo na r. wkracza w słownik autorki. Ona – powodowana gniewem i bezsensem – niespodziewanie siada rano pośrodku pustego pokoju, patrzy wszędzie i nigdzie a z gardła wydobywa się krzyk. Ukrywany przez miesiące w tchawicy mocny dźwięk drga, rozrywa ściany i przenika okna. Autorka w pewnym momencie zauważa za nim sąsiada wracającego ze spaceru z psem. Pies niespokojny, próbuje wywęszyć to dziwne zwierze, sąsiad udaje, że nie patrzy na mury domu autorki. Autorka milknie.

3 komentarze:

  1. Anonimowy4/11/09 19:03

    Mocno i szczerze. Nie znam szczegółów, ale wyrazy współczucia. Pozostaje wierzyć, że to na pewno na lepsze i lepiej dla wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy5/11/09 21:56

    mocna baba. chce być wiotka. no i jest, bo skąd tyle uroczej bezsilności i słodkiej kokieterii? niezbywalna kobiecość. krzepiące.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczalem cos pisac ale wysle Ci mailem, bo wyszlo zbyt osobiste. Trzymaj sie!

    OdpowiedzUsuń