Śledzie, całkiem zdezorientowane, płyną w górę rzeki. Mijają miasta, o których słyszały tylko z legend pstrągów. Woda w korycie z metra na metr mniej słona, ryby już nawet nie płyną tylko dają się nieść przedziwnemu nurtowi. Brzegi rzeki – zdziwione – koślawią się i wyginają w nieznajome łuki. Pamięć piachu na łachach załamuje się i wywraca na odwyrtkę ustalony porządek rzeczy. Głośno. W każdym centymetrze nieba brzmią jęki roślin targanych okruchami sztormu wbijającego się w ląd. Zapada złowrogi słony zmrok.
Na brzegu, przy moście stoi grupa ludzi - wygląda jak skupisko krzewów poruszanych przez wiatr. Nie gestykulują, czując że każdy ruch to strata ciepła. Nie słychać też o czym mówią, bo przez huk wiatru przeciskają się tylko co silniejsze głoski. Tylko białka oczu, poruszające się niespokojnie, dowodzą jak bardzo nerwowe to spotkanie.
Wody w rzece ciągle przybywa, zaczyna otulać najniżej położony fragment mostu i zjadać jego kolejne fragmenty. Gdy zaczyna niebezpiecznie szybko zbliżać się do stojących ,ci pierzchają jak stado zwierząt w kierunku swoich chat.
Minęło pół godziny podczas której rzeka zdążyła połknąć most. Na główny plac zajeżdża ciężarówka z plandeką – drzwi większości chat otwierają się i wychodzą z nich obładowani dobytkiem mieszkańcy. Po stalowym niebie biegną skłębione chmury a gdy spośród nich prześwieci szczątek księżyca, wtedy widać na twarzach uciekinierów jak bardzo boją się utraty swojego skrawka ziemi, jak biją się z myślami: może zostać i bronić, może chronić? Może – jeśli będę kopać, nosić worki – dom ocaleje i moje kury?!
Idą – dziwnie ospale – jakby tracili siły z każdym krokiem oddalającym ich od murów gospodarstwa, ledwie podnoszą nogi, gdy wdrapują się na pakę. Gdy już wszyscy siedzą i samochód rusza, skłębieni w tyle obserwują z nienawiścią i zazdrością jeden dom w którym nadal pali się światło a za firaną widać zarys postaci.
Samochód powoli odjeżdża. Na ziemię spada kurtyna deszczu.
piątek, 16 października 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kosa poetka w Tobie drzemie :)
OdpowiedzUsuńświetny początek z rybiej perspektywy, cudne "pamięć piachu na łachach" łechce muzycznie ucho, brawo!
OdpowiedzUsuńpóźniej, wraz z pojawieniem się ludzi - jakby zabrakło cierpliwości i językowego sprytu, całość podtapia się w banalnych spostrzeżeniach. bolą "obładowani dobytkiem" i "skłębieni w tyle". sorry, szczerze czytam, szczerze piszę.